Przedstawiamy pierwszą historię z konkursu „Podziel się miesiączką”. Mamy nadzieję, że dzięki tym opowieściom zrozumiecie, dlaczego problem ubóstwa menstruacyjnego dotyczy chorych na endometriozę🎗 oraz dlaczego potrzebne są działania na rzecz tej grupy chorych. Zapraszamy do zapoznania się z pierwszą historią, która zajęła pierwsze miejsce:

Zawsze nosiłam duże torebki. Lubię je. Zmieszczą dodatkową torbę z pampersami i spodnie na zmianę…

Pamiętam czasy liceum. Lekcja gimnastyki, biegi przełajowe, a mnie koleżanki musiały zaprowadzić na pogotowie, bo mdlałam z bólu. To zdarzyło się kilka razy, dostawałam zastrzyk i ledwo żywa wracałam do szkoły.

Pierwszą miesiączkę dostałam dosyć późno. Miałam 15 lat. Bolało od samego początku, mocno krwawiłam. Mama zabrała mnie do ginekologa w wieku 16 lat. Dostałam pierwsze w życiu tabletki hormonalne. Pani doktor powiedziała wtedy rzeczy, które chyba przesądziły o moich dalszych losach… Powiedziała: „Widać taka Twoja uroda… Okres musi boleć”. To było 20 lat temu. Podobne rzeczy słyszałam później jeszcze wiele razy…

Studia. Kolejne lata z bólem i hormonami w tle. Był taki moment, że od lekarza rodzinnego dostałam receptę i zlecenie stałe na zastrzyki przeciwbólowe. Na zajęcia nosiłam ze sobą zastrzyki, igły, strzykawki i zlecenie. W każdej chwili, jakakolwiek pielęgniarka mogła zrobić mi zastrzyk.

W 2002 roku trafiłam do szpitala. Miałam 19 lat. Krwawiłam przez 6 tygodni, aż w końcu zasłabłam. Musieli mnie „wyczyścić”. Na szczęście udało się to zrobić za pomocą leków. Obyło się bez łyżeczkowania. Trauma pozostała.

Każdy ginekolog, do którego trafiałam, mówił o mojej macicy, że wygląda podejrzanie, a tyłozgięcie może powodować bóle podczas miesiączek. Jeden powiedział, że nie będę miała dzieci, podejrzewał PCOS. Zlecił badania, ale wyniki się nie potwierdziły. W ciągu miesiąca od badań zaszłam w ciążę, która od początku była zagrożona. Bóle i skurcze niewiadomego pochodzenia. Fenoterol w maksymalnych dawkach i leżenie z nogami do góry przez osiem miesięcy. Po porodzie czułam się super. Za rok zaszłam w kolejną ciążę. Było lepiej, ale od połowy ciąży znowu musiałam leżeć. W czasie porodu pękła szyjka w kilku miejscach. A później, w połogu pękła jeszcze raz. Zostały zrosty i blizny. Połóg trwał dwa razy dłużej. Już tak fajnie nie było… Krwawienia miesiączkowe nasiliły się, pojawiły się migreny i ból brzucha, okolicy krzyżowej i nóg, które czasem drętwiały… Zdecydowaliśmy z lekarzem o założeniu spirali hormonalnej, ale krwawienia i plamienia nie ustawały przez pół roku. Poddałam się. Kuracja hormonami sprawiła, że migreny przed miesiączką się nasiliły. Pojawiły się żylaki. Zrezygnowaliśmy i z tego.

Nie wiem ile dziewczyn ma „okresową garderobę”? Ja miałam. Spodnie, sukienki, bielizna i długie koszule na „te” dni. Każdego dnia liczyłam, który to dzień cyklu. Ile jeszcze do okresu. Każda uroczystość, urlop… wszystko z kalendarzem w ręku. Około czterech lat temu pojawił się ból okołoowulacyjny. Całodzienny ból brzucha, zwłaszcza z prawej strony. I migrena. Później było tylko gorzej. Okres rozpoczynał się migreną na kilka dni wcześniej. Do tego brak apetytu, światłowstręt, nudności i biegunki. Brzuch jak balon… Pierwszy dzień okresu na ketonalu. Tabletki jadłam jak tic taki. Pojawiły się nadżerki żołądka…

W międzyczasie męczyły mnie dolegliwości jelitowe. USG niczego nie wykazało. Lekarz mówił, że to z pewnością nerwy. Powinnam się zrelaksować, pomyśleć o terapii. Dostałam receptę na silne psychotropy. Wyrzuciłam ją do kosza. Ból był coraz częstszy. Czasami sama zastanawiałam się, czy to nie nerwica. Dostałam skierowanie na kolonoskopię i gastroskopię. Wyniki bardzo dobre. Lekarz rodzinny sprawiał wrażenie zmęczonego moimi wymyślonymi dolegliwościami.

Nie zauważyłam kiedy brzuch zaczął boleć codziennie. Kolejne USG nic nie wykazało. Trudno było mi nazwać ten ból. Bolało jelito, cały dół brzucha, pod żebrami z prawej strony, często jajnik. Nie wiem co mnie bolało, czyli oszalałam…

Mój ginekolog w tym czasie zauważa, że macica trochę się rozrasta i endometrium też jest powiększone. Każe przychodzić na usg w różnych dniach cyklu, ale nie dzieje się nic niepokojącego.

Wiosną 2019 roku robi się coraz gorzej. W kwietniu pierwszy dzień okresu spędziłam w toalecie i zastanawiałam się czy nie poroniłam. Wprawdzie skrzepy pojawiały się często, ale tym razem było inaczej. Czułam coś, co przypominało bóle parte, a krwawienie było potężne. Miesiąc później sytuacja się powtórzyła. Bardzo to przeżyłam, bo to był czas kiedy myślałam o kolejnym dziecku… To była ściana, której już nie umiałam przebić głową.

Przyznałam się mojemu ginekologowi. Był w szoku, że wcześniej nie mówiłam o wielu dolegliwościach… Nie mówiłam o krwawieniach, które były krwotokami. O bólu miesiączkowym przypominającym bóle porodowe. O codziennym bólu brzucha, kręgosłupa, żeber, nogi. O tym, że brzuch osiąga czasem rozmiary pięciomiesięcznej ciąży. O tym, że mam dziwne parcie na pęcherz, i że załatwienie potrzeb fizjologicznych boli w czasie okresu tak, że boję się iść do łazienki, albo płaczę w trakcie… I o tym, że seks też boli.

Dlaczego o tym nie mówiłam? Bo kiedyś, dawno temu pewna pani doktor powiedziała, że taka moja uroda i to musi boleć… I to dziecko tak to sobie wbiło do głowy, że nie wiedziało, że może być inaczej… Lekarz zlecił szereg badań, w tym marker Ca125. Norma 32. Wynik 200. Podejrzenie: endometrioza. Rezonans nie potwierdził podejrzeń, ale wskazał na rozległą adenomiozę. W listopadzie 2019 roku przeprowadzono laparoskopię. Całkowita histerektomia z usunięciem szyjki macicy i jajowodów…

Przy okazji okazało się, że narządy w moim brzuchu otoczone są kokonem zrostów i ognisk endometriozy. Większość zmian jest bardzo głęboka i stara. Nie nadają się do usunięcia bez poważnej ingerencji w jelita. Zostały i bolą dalej.

Lekarze mówią, że przy braku miesiączki choroba nie będzie się tak szybko rozwijać. Niemniej jednak zostawiono jajniki, które produkują hormony i sprawiają, że istniejące ogniska jednak się rozwijają… Ostatnio dopadają mnie częste zapalenia pęcherza z krwiomoczem. Zwykle w okolicach owulacji. Aż boję się myśleć, co to może oznaczać.

Wstyd czy strach przed mówieniem głośno o tym, jak się czułam… A może chęć pokazania sobie i światu, że daję radę… Bo skoro okres musi boleć, to nie mogę narzekać i rozczulać się nad sobą. A do tego brak jakiejkolwiek torbieli, cysty czy guza sprawiał, że nikt nigdy nie podejrzewał u mnie endometriozy.

Dziękuję wszystkim tym, którzy uwierzyli, byli i są, bo to jeszcze nie koniec tej podróży… 💛

(…)

Karolina G.